Anna Nowak

30 marca 2020
Kategoria: Rodzina SRR
Autor: Piotr Cukrowski
Można wyjść nawet z największego dołka, jeśli naprawdę chce się coś zmienić w swoim życiu

„Niektórzy mogą powiedzieć, że przesadzam, ale bieganie naprawdę uratowało mi życie.”

Biegacz: Anonimowy
Początek przygody z bieganiem: Czerwiec 2014
Debiut w zawodach: Bieg WOŚP 2019 w Radomiu na 5km

Jesteś pierwszą osobą, która sama się do mnie zgłosiła, aby przeprowadzić z nią wywiad. Co sprawiło, że odważyłaś się na ten krok?

Anna: Po pierwsze to ma być taki przekaz do dziewczyn aby nie dały się traktować, tak jak ja się dawałam.

Po drugie pokazać, że bieganie może być nie tylko pasją, ale też lekarstwem na różne rzeczy.

Czy to było dla ciebie w jakiś sposób stresujące?

Troszeczkę się zastanawiałam nad tym jak to w ogóle przyjmiesz itd. ale no cóż… Albo w tą albo w tą. Jeśli nie to nic się nie stanie prawda.

Chcesz pozostać anonimowa. Powiedz ile osób zna Twoją historię?

Pierwszą z nich był mój partner. Od niego jednak nie uzyskałam pomocy więc zgłosiłam się do kolejnej osoby. Była to moja przyjaciółka. Były potem jeszcze dwie osoby, którym opowiedziałam historię gdy już było po wszystkim.

Podziel się z nami swoimi przeżyciami

Historia się zaczyna tak. Poznałam chłopaka. Na początku byliśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Chodziliśmy razem na imprezy. Jeździliśmy razem na wycieczki. Potem w końcu coś tam zaiskrzyło i postanowiliśmy być razem. Zaszłam w ciążę i urodziłam dziecko w 2011 roku. Co się potem okazało… po tym fajnym facecie niewiele zostało. Nie chce go usprawiedliwiać, ale on wyniósł to z domu. Tam panowało stare myślenie, gdzie matka to jest kuchta. Nigdy mnie nie uderzył, ale znęcał się nade mną psychicznie. Jak teraz o tym myślę to nie było to nagłe. Robił to powoli i systematycznie. Wmawiał mi, że jestem nikim. Mówił, że moje miejsce jest w kuchni. Skupiłam się wtedy na dziecku. Były sytuacje gdy wracał z pracy i nie było obiadu bo zajmowałam się małym cały czas. Miał pretensje i sypał tekstami, że przecież siedzę w domu i nic nie robię to dlaczego nie ma obiadu. Dodatkowo po ciąży bardzo przytyłam. Zaczął mi wmawiać, że jestem gruba i brzydka. Do niczego się nie nadaję. Mi nie wolno było nic, a on mógł wszystko. Wychodził kiedy chciał. Nie wracał na noc. Każda jakakolwiek próba porozmawiania z nim kończyła się tym, że po prostu wychodził trzaskając drzwiami. Widziałam go potem często dopiero na drugi dzień. Leżał na kanapie, a ja musiałam go obsługiwać. Wmówił mi, że jestem beznadziejna.

W pewnym momencie sprawy zaczęły odbijać się na moim zdrowiu. Zaczęłam mieć duszności. Ból z tyłu głowy, który wręcz mnie paraliżował. Byłam cały czas zmęczona i nie miałam ochoty na nic. Nie miałam ochoty ruszyć ręką czy nogą, a zarazem nie mogłam spać w nocy. Wtedy myślałam, że po prostu coś mnie łapie. Jakaś choroba. Wkręcałam sobie, że ten ból głowy to jest może jakiś guz. Jednak w pewnym momencie pojawiły się myśli samobójcze. Były sytuacje, gdy szłam galerią przy barierkach na piętrze i myślałam sobie jakby to było tak skoczyć i mieć to już za sobą. W głowie pojawiał się wtedy na szczęście głos rozsądku, który mówił „dziewczyno co ty wyrabiasz. Masz dziecko. Jesteś młoda i masz tyle życia przed sobą„. Wiedziałam, że potrzebuję pomocy, więc zgłosiłam się do najbliższej mi osoby wtedy. Powiedziałam o tym mojemu partnerowi, a on po prostu mnie wyśmiał. Powiedział mi, że jestem psychiczna i że powinnam się leczyć. Dla mnie to był ogromny cios. Jakby mnie coś trzasnęło. Wybiegłam z domu. Mieszkaliśmy wtedy obok takiego kanału, którym przepływały sobie barki. Pobiegłam w tamtym kierunku. Wpadłam gdzieś między krzaki i wylądowałam na jakimś dzikim boisku. Zaczęłam jak głupia robić kółeczka po tym boisku, aż padłam na trawę. Wypłakałam się i powiedziałam sobie, że to koniec. Nie pozwolę się tak traktować. To był czerwiec 2014 roku.

Wspomniałaś o barkach. To miejsce nie leży chyba w Radomiu?

Nie. Mieszkaliśmy wtedy za granicą. To była Anglia. Od tamtej pory po prostu już tam chodziłam codziennie. To boisko było niecały kilometr od naszego domu. Na początku było po kilka kółek. Później coraz więcej i więcej. Zaczęłam obserwować zmiany. Czułam się coraz lepiej. Zaczęły znikać napady duszności. Sypiałam też lepiej. Powoli wracała radość z życia. Stałam się silniejsza i zaczęłam walczyć o siebie. Nie siedziałam już ciagle w domu i wychodziłam do ludzi. Miałam wtedy bardzo dobrą kondycję. Mój partner zaczął zauważać jak bardzo się zmieniam i sam zaczął się zmieniać. Sytuacja między nami zaczęła powoli się układać Z czasem poprosił mnie o wybaczenie, a ja mu dałam drugą szansę. Zaszłam w druga ciążę. Wszystko było ok. Po urodzeniu drugiego dziecka postanowiłam, że nie chce już być dłużej w Anglii. On nie chciał wracać więc dostał ultimatum. Ja z dziećmi wracam i albo jedzie z nami albo zostaje. Ostatecznie zjechał za nami do kraju. Jednak zaczął wyjeżdżać znowu za granice do Niemiec. Zjeżdżał co 4 tygodnie. Było wszystko w porządku. Wydawało mi się, że nam się układa jednak po pewnym czasie coś znowu zaczęło się psuć. Sugerował mi dziwne rzeczy, że gdy wychodzę z koleżankami to tak naprawdę nie wiadomo z kim się faktycznie spotykam. On z kolei nie rozstawał się ze swoim telefonem. Zaczęłam coś podejrzewać. Pewnego dnia wpadł mi w ręce jego telefon. Okazało się, że mnie zdradza. Od pół roku miał romans tam na miejscu w Niemczech. Poznał tam jakąś samotną matkę z córką. No i po prostu pękło…Tak oto zostałam sama z moimi dziećmi. Tego już mu nie potrafiłam wybaczyć. Jedno jego zdanie utkwiło mi bardzo mocno w głowie po jednej z naszych sprzeczek. „Ja pie**le. Ty to jesteś taka zołza, ale tak Cie kocham i nie zamieniłbym cie na żadna inną„. Dwa tygodnie później dowiedziałam się, że ma kochankę. Także… między nami było jak było, ale nie mogę powiedzieć, że jest złym ojcem. Mam wrażenie, że teraz zajmuje się dziećmi bardziej niż kiedyś. Przyjeżdża, odwiedza je i zabiera ze sobą. To jest ich wspólny czas. Dokłada się też do ich utrzymania. Dzieciaki są bardzo za nim i cieszą się na jego widok.

Jak bardzo zmieniło się Twoje, życie od chwili gdy zagościło w nim bieganie

Bardzo się zmieniło. Bieganie daje mi motywację do działania. Mam po prosu tyle powera, że próbuje nowych rzeczy i nie ma tłumaczenia się, że jestem na coś za stara albo, że mi nie wypada. Obecnie np. jestem w trakcie zmieniania zawodu. Ukończyłam gastronomik, a teraz idę w kierunku medycznym. Nie boję się już zmian tak jak kiedyś. Jestem bardziej zdyscyplinowana. Bieganie stało się dla mnie najlepszą formą relaksu. Zaczęłam doceniać bardziej świat. Cieszę się z małych rzeczy, gdzie wcześniej potrafiłam na prawdę bardzo narzekać, że mi to się wiecznie nic nie udaje albo, że się do tego nie nadaję. Ciesze się z tego, że wstaję rano i jestem zdrowa.

Jak często biegasz?

Różnie. Czasami się uda 4 razy w tygodniu. Czasami raz albo wcale. Zależy to od ilości obowiązków i od tego czy mam z kim dzieci zostawić. Często jest tak, że udaje mi się skończyć wcześniej pracę. Wtedy szybko do domu przebieram się w strój biegowy i idę zrobić kilka kółek po osiedlu zanim pojadę po dzieciaki do przedszkola.

Opowiedz o swoich pierwszych zawodach.

 To był taki spontan <śmiech> Wśród moich znajomych wcześniej nie było biegaczy. Dla nich to był taki mój „odchył”. Gdzieś tam napatoczyłam się przy pomocy facebooka na wydarzenie o biegu WOŚP 2019 w Radomiu. Weszłam, przeczytałam i wyszłam. Pomyślałam sobie, że gdzie ja do ścigania się. Wróciłam jednak później do tego postu i zapisałam się. Nikogo nie znając poszłam i stanęłam na starcie. Byłam w ogóle nie zorientowana co gdzie i jak. Nawet nie wiedziałam gdzie odebrać pakiet. Nie miałam też nikogo znajomego, kto mógłby mnie pokierować i podpowiedzieć. Ostatecznie sobie z tym poradziłam. Na początku sobie pochodziłam i obserwowałam biegaczy. Gdy już wystartowaliśmy to zobaczyłam, że to wcale nie chodzi o to, że tam ludzie idą się ścigać. Oni się motywowali. Biegła dziewczyna przede mną, taka dosyć otyła. Druga koleżanka ją motywowała „Dobrze chodź! Dawaj! Damy rade!” Przez pół trasy biegła za mną grupka ludzi, którzy cały czas opowiadali sobie kawały <śmiech>. W środku tego wszystkiego było tyle emocji. To wszystko jest takie fajne. Ci ludzie są tacy fajni. Dla mnie to było coś niesamowitego. Dobiegłam nawet z fajnym czasem bo obrobiłam się bodajże w 28 minut, mimo że było wtedy bardzo ślisko. Dobiegłam, dostałam medal, poszłam na kiełbaskę i wróciłam do domu tak po prostu <śmiech>

Chyba miałaś zupełnie inne wyobrażenie zawodów przed startem.

Tak! Dokładnie. Ja myślałam, że tam wszyscy idą się ścigać. Jeszcze pewnie dobiegnę ostatnia no ale trudno. Nie dobiegłam ostatnia <śmiech>

Czy jest jakiś bieg, który stanowi dla Ciebie szczególną wartość?

Bieg WOŚP. Powiem ci, że teraz jak stanęłam na starcie biegu WOŚP 2020 już znając ludzi z SRR, już do nich należąc, mogłam zrobić sobie z nimi fotkę i przybić piątki. Rok temu byłam tu sama, a teraz nie jestem. Te wszystkie emocje wróciły i myślę, że do tego biegu będę co roku wracać. On będzie mi towarzyszyć w styczniu za każdym razem.

Co sprawiło, że akurat SRR przykuło twoją uwagę?

Wcześniej moją trasą biegowa była ścieżka rowerowa na osiedlu akademickim. Bardzo często mijałam tam ludzi w żółtych koszulkach SRR. Za każdym razem wszyscy machali mi ręką. Potem na biegu WOŚP przyczaiłam jak robicie sobie zdjęcie. Po biegu znalazłam nas na facebooku i dołączyłam. Przez jakiś czas obserwowałam, aż w końcu napisałam pierwszy post. Wstawiłam swój trening i dostałam mnóstwo komentarzy z powitaniami. To było bardzo miłe.

Ile czasu zajęło Ci napisanie pierwszego posta na grupie?

Coś koło miesiąca. Na początku obserwowałam jakie ludzie posty wrzucają i jak to wszystko wygląda. Przy pierwszym poście był stres. W głowie myśli „Mój Boże kochany co ja robię” <śmiech> Bardzo chciałam poznać ludzi – biegaczy. Dlatego postanowiłam napisać ten post no i się udało. Przyjęli mnie bardzo pozytywnie.

Wolisz biegać sama czy w grupie?

Zazwyczaj biegam sama. Mam dwie koleżanki, które wkręciłam w bieganie i w zawody. Czasami spotykam się z nimi i pobiegamy razem ale wiesz jak to jest… „Bieganie bab” – więcej plotkowania niż biegania <śmiech> Truchtamy sobie i rozmawiamy. Najbardziej jednak lubię biegać sama. Chyba dlatego, że tak się przyzwyczaiłam. Wtedy jestem sama i trzymam swoje tempo. Muzyka w uszy i swoje myśli. To jest dla mnie najlepszy relaks na świecie.

Jak reaguje rodzina i bliscy na Twoją pasję?

Średnio. Na codzień jest im to obojętne. Biega sobie to biega i tyle. Problemy pojawiają się czasami gdy chcę zostawić dzieci np. u mamy, bo chcę wyskoczyć do lasu pobiegać. Dla nich bieganie jest to coś zbędnego w moim życiu. Nie pomagają mi w tym żebym mogła sobie trenować. Dlatego radze sobie w inny sposób. Jakoś tak nie kibicują mi. W mojej rodzinie nigdy nikt nie uprawiał sportu. Ja jestem pierwszą osobą. Kiedyś grałam też w piłkę ręczną i jeździłam na zawody ze szkolną drużyną. Uwielbiałam to. Wszystkie SKSy były moje. Pewnie by się tam gdzieś u mojej mamy na strychu znalazło kilka medali. Jeśli chodzi o znajomych, to moją pasję podzielają tak naprawdę te dwie koleżanki, które wkręciłam w bieganie na tyle mocno, że teraz chcą abym zapisywała je na zawody <śmiech>

Co poza bieganiem sprawia Ci przyjemność?

Mnóstwo rzeczy. Uwielbiam piec ciasta. Jak zrobię dużą blachę to nie jestem w stanie tego przejeść. Roznoszę je wtedy po sąsiadach i rodzinie, a jak przy okazji ktoś chwali to już w ogóle super <śmiech> Bardzo lubię wycieczki rowerowe. Uwielbiam spakować piknik w koszyk i ruszyć. Ogólnie obcowanie z naturą. Nie jest dla mnie problemem wsiąść w samochód i pojechać ponad 100km, żeby zobaczyć fajne miejsca. Uwielbiam góry! Nad morze też bardzo lubię jeździć ale np. jesienią. Nienawidzę być latem na plaży w tym całym tłumie ludzi. Zdecydowanie wolę, gdy jest jesień. Wtedy spokojnie pospaceruję po piasku i wdycham jod. Bardzo lubię czytać książki fantastyczne i na faktach.

Niedawno pojawiło się też nowe zainteresowanie. Mam okazję uczyć się języka migowego. To są narazie tylko podstawy, ale jestem bardzo tym zafascynowana i myślę, że pójdę dalej w tym kierunku.

Czy język migowy jest trudny do opanowania?

Powiem Ci, że nie jest łatwo. Jest bardzo dużo takich szczególików. Drobnostki w pokazywaniu potrafią zmienić już znaczenie całego zdania. Bardzo ważne jest też, że gdy rozmawiasz z osobą głuchą to musisz na nią patrzeć. Odwrócenie od niej głowy jest jednoznaczne z zakończeniem rozmowy. Kolejną bardzo ważną rzeczą przy języku migowym oprócz samego migania jest jeszcze mowa. Migasz i mówisz jednocześnie bo osoba głucha najpierw patrzy na usta, a potem momentalnie na migi. Można mówić normalnie na głos lub po prostu poruszać ustami. Dla nich jest to bardzo ważne. Pomaga im to w prawidłowej komunikacji. Dużo się nauczyłam i bardzo mnie to fascynuje. Chciałabym migać tak jak moja nauczycielka <śmiech>

Bieganie zmieniło Twoje życie. Co najbardziej cenisz sobie w bieganiu?

Niektórzy mogą powiedzieć, że przesadzam, ale bieganie naprawdę uratowało mi życie. Nie mam pojęcia co by się ze mną teraz działo. W jakim miejscu bym była i czy w ogóle bym była, gdyby nie bieganie. Tak więc dla mnie to nie są zbyt duże słowa. Bieganie wyciągnęło mnie z dołka i dodatkowo mnie napędza. Jestem uzależniona od tych endorfin chyba jak każdy biegacz <śmiech>

Jakie są Twoje biegowe plany na sezon 2020?

Moim planem jest wyruszyć poza granice Radomia na bieg. Pierwszy miał odbyć się w kwietniu na 10km. Miał być to też taki bieg urodzinowy dla mnie bo bardzo blisko daty biegu obchodzę urodziny. Jednak z wiadomych względów wszystkie biegi wiosenne zostały przesunięte na inny termin. Ogólnie na 2020 mam taki plan, żeby przygotować się do półmaratonu. Chciała bym wystartować w półmaratonie, ale w 2021 roku. Obecny rok poświęcam na to żeby się do niego przygotować. W czerwcu mam bardzo ważne egzaminy, ale gdy już się z nimi uporam to zaczynam ostro trenować do półmaratonu <śmiech>

Chcesz przekazać coś wszystkim czytelnikom?

Po pierwsze chce podziękować za to, że dostałam możliwość wzięcia udziału w wywiadzie pozostając anonimową. Chce też przeprosić czytelników, za taką formę. Jest to dla mnie bardzo osobiste. Chcę się tym podzielić, ale nie jestem jeszcze na to gotowa, żeby zrobić to pod prawdziwym nazwiskiem.

Mam też przekaz do wszystkich kobiet. Jeśli któraś z was jest w podobnej sytuacji to na moim przykładzie niech zobaczy, że jest światełko w tunelu. Można wyjść nawet z największego dołka, jeśli naprawdę chce się coś zmienić w swoim życiu. Dziewczyny jesteśmy naprawdę ważne. To my nakręcamy ten świat więc dbajmy o siebie, badajmy się regularnie bo to jest naprawdę bardzo ważne. Nie pozwólmy traktować się źle.

Przeczytaj również...

W tej samej kategorii

Artur i Ewa

Artur i Ewa

„Jeśli coś nam nie sprawia radości, to nie zrobi się tego dobrze. Praca, bieganie czy hobby – jeśli lubimy to co robimy to uśmiech na twarzy sam się pojawia.”

czytaj dalej
Karolina Drużdżel

Karolina Drużdżel

Z akcjami charytatywnymi jest w sumie tak jak z naszym bieganiem… chcemy to zrobić, z taką różnicą, że nie dla siebie, a dla kogoś.

czytaj dalej
Damian Śwircz

Damian Śwircz

„Bez biegania i mojego zawodu nie wyobrażam sobie życia”
„Zostańmy w domach, trenujmy w nich, bawmy się z dziećmi i nie okłamujmy medyków!”

czytaj dalej