Daniel Ciszek

4 marca 2020
Kategoria: Rodzina SRR
Autor: Piotr Cukrowski
"Wybiegałem sobie wolność"

O tym jak bieganie zmienia życie…

Biegacz: Daniel Ciszek

Rozpoczęcie przygody z bieganiem: Luty 2016

Debiut w zawodach: 28 sierpień 2016 w Warszawie na 21km 

Opowiedz w jakich okolicznościach bieganie zagościło w twoim życiu.

Daniel: U mnie bieganie pojawiło się w takim można powiedzieć dziwnym miejscu <śmiech> Zacząłem biegać w zakładzie karnym. Pewnego razu kolega Włodek po prostu powiedział do mnie: ”Chodź pobiegaj ze mną”. To było w lutym 2016 roku. Jak zaczynałem to było na prawdę mega wyzwanie. Pierwszy trening trwał około 10 minut. Wychodziłem biegać codziennie na 10-15 minut. Zaczęło mi się to coraz bardziej podobać. Pierwsze kroki naprawdę były trudne. Miałem problemy z chodzeniem. Wyzwaniem było dojście do toalety przez korytarz o długości około 30m.  Nogi po prostu… ciężko było. Zakwasy mega. Nie było to wcale przyjemne ale biegaliśmy cały czas. Włodek jest starszy ode mnie około 20 lat. Miał już na koncie jakiś maraton więc jakieś tam doświadczenie biegowe posiadał. Nie mieliśmy żadnych planów. Po prostu wychodziliśmy i zaczynaliśmy biegać dla przyjemności i odstresowania się. Teraz jak o tym myślę to było to dla mnie swego rodzaju przetrwanie. Tak zaczęło się moje bieganie.

W lutym zaczynałem od 10 minut, a w grudniu kończyłem na 3h biegania w kółku o długości 90m. To było mega. Mieliśmy spacer, który trwał 4h. Ja podczas niego potrafiłem przez 3h biegać. Brałem tylko kogoś, żeby mi przynosił wodę albo jakiś kawałek ciasta lub owoc. Przynosili mi też kawę. Ja stawałem, piłem i biegłem dalej. Tak 15 minut w jedną stronę i zmiana 15 minut w drugą. Po prostu cały czas tak biegałem i biegałem i biegałem aż w końcu przyszedł czas sprawdzić się na zawodach. Uprosiliśmy naszego wychowawcę, żeby dał nam przepustkę na bieg. Włodek chodził już na przepustki więc jemu było łatwiej. Dla mnie to miały być pierwsze wyjścia, więc nie byli chętni. Musieliby chodzić i mnie sprawdzać. To była długa przeprawa, żeby wywalczyć przepustkę. Musiałem najpierw zaliczyć kilkanaście etapów całego procesu resocjalizacji no i w końcu się udało. Dostaliśmy przepustki. Moje pierwsze zawody jakie wspólnie pobiegliśmy to był Półmaraton Praski w Warszawie. Było to 28 sierpnia 2016 roku.

Wtedy Praski odbywał się jeszcze za dnia prawda?

Daniel: Prawda. Było mega gorąco. Chyba ponad 30 stopni. Znalazłem się pośród kilku tysięcy ludzi praktycznie bez żadnego biegowego doświadczenia. Może troszkę wybiegany już byłem ale nie miałem pojęcia, że na zawodach tak to wygląda. Byłem przerażony. Włodek już biegał w zawodach więc wiedział z czym to się je, a mnie od razu na głęboką wodę wrzucono. Biegło się fajnie chociaż ostatnich kilometrów nie pamietam za dobrze. Biegłem jak w jakimś amoku. Mega gorąco, a w koło pełno krzyków. W głowie myśli, że nie dam rady i nie dobiegnę. On mnie popychał i mówił „Biegnij!” To było szaleństwo. Ukończyłem z czasem 1h 58min. Po biegu gdy emocje już trochę opadły Włodek powiedział, żebyśmy się przygotowywali pod maraton. Powiedziałem mu, że nie wiem czy ja chce biec maraton. Tutaj było mega ciężko, a jeszcze drugie tyle pobiec. Ja sobie tego nie wyobrażałem. Potem jednak zacząłem powoli oswajać się z tą myślą. 

Jak to się dalej toczyło?

Daniel: W ramach prac społecznych dostałem posadę w szkole. Miałem do niej 3km więc zawsze gdzieś tam uciekałem w las, żeby wydłużać trochę dystans. Mając w głowie maraton wiedziałem, że trzeba biegać. Włodek mniej więcej rozpisywał mi ile muszę biegać żeby się przygotować. On był wybiegany. Miesięcznie robił około 300km. Teraz jak na to patrzę z perspektywy czasu… między tamtymi treningami, a obecnymi to jest po prostu mega przepaść. Wtedy było zwykłe klepanie kilometrów bo i warunki nie pozwalały na nic innego.

Wspomnę tutaj jeszcze takich chłopaków. Jak ktoś nie miał co ze sobą zrobić to braliśmy ich, dawaliśmy kilka papierosów, kartkę i długopis. Mieli liczyć nam kółka. Tak więc kreskę za kreską stawiali. Niektórzy nie radzili sobie z zadaniem. Jak się biegało przez 2h to tych kresek cała kartka była. Gdzieś jeszcze mam te całe zapiski. Dużo śmiechu było z tym wszystkim. Nasz wychowawca też biegał w maratonach. Miał bodajże czas 4:20. Włodek też miał czas ponad 4h w maratonie i przygotowywał się do tego, żeby je złamać. Ja razem z nim. Mój debiut i już miałem łamać 4h na 39 Maratonie Warszawskim w 2017 roku. Przed debiutem miałem jeszcze jeden Półmaraton Praski. Dostałem akurat przepustkę, a Praski tak mi się spodobał, że jak była okazja to chciałem pobiec. To było 2 sierpnia 2017 roku i pobiegłem go wtedy sam. Ten start mi trochę nie wyszedł. Rewolucje żołądkowe, wymioty. Coś nie zagrało ale i tak poprawiłem czas z debiutu. Miałem wtedy coś koło 1h 53min. Było cieżko. Z jednej strony cieszę się, że tak wyszło. Poczułem respekt do biegania. To sprawiło, że na Maraton Warszawski, który odbywał się 3 tygodnie później podchodziłem dużo ostrożniej.

Z Włodkiem poszliśmy do dziewczyny, która była zającem na 4h i trzymaliśmy się jej podczas zawodów. Biegło mi się mega. Zero ścian. Nic się nie działo. Po prostu wszystko było super. Kolega odpadł na 37 km. Odwracam się, a jego nie ma. Nie wyglądał źle ale mówił do mnie ” Biegnij. Nie patrz na mnie tylko biegnij. Biegnij do mety, żebyś dobiegł. Jak Ci się uda to łam 4h i nie patrz na mnie tylko biegnij”. Potem jeszcze nasza pani zając mi powiedziała, żebym jej uciekał jak się czuje na siłach. To było coś koło 39km. Sam nie dowierzałem, że pobiegłem w debiucie na 3h 58min. Wpadłem na metę i się popłakałem. Ogrom szczęścia, że udało się przebiec maraton. Włodek skończył chyba 10 minut po mnie. Nie udało mu się złamać 4h ale za to był ze mnie bardzo dumny. Będę to pamiętał do końca życia. Przed startem z Włodkiem wzięliśmy sobie tabliczki do zdjęcia. Na jednej z nich było „Jeszcze tylko maraton i do domu”.

24 sierpnia 2017 przebiegłem swój pierwszy maraton, a 26 sierpnia 2017 stawałem na Wokandę. Nie nastawiałem się. Byłem przekonany, że nie dostanę. Wchodzi dziesięciu i żaden nie dostaje. Wchodzę ja jako jedenasty i dostaje warunkowe zwolnienie. Szok, łzy w oczach i niedowierzanie. Na komisji jako przedstawiciel zakładu karnego siedział mój opiekun ze szkoły w której pracowałem. Powiedział, że nie może zmienić decyzji dyrektora zakładu karnego, ale gdyby to od niego zależało to… Dał jasno do zrozumienia żeby mnie wypuścić. Chłop był mega za sportem i widział, że my żyjemy tym bieganiem. Zaczynaliśmy od zera, a wybiegaliśmy sobie wolność.

Nie mówię tutaj, że bieganie od razu zmieni cały świat na lepsze. Jednak na swoim przykładzie chce pokazać chłopakom, że można. Niech chociaż jedną osobę bieganie wyciągnie z dołka. Wziąć chłopaka i powiedzieć, że będzie biegł. Nawet opłacić mu start w zawodach. To już będzie ogromny sukces dla niego jak i dla wychowawców w zakładzie. Zresocjalizować człowieka, pomóc mu przejść wszystkie etapy i wyprowadzić na prostą właśnie poprzez bieganie. Nie oszukujmy się. Tam osób, które chcą się zmienić jest może ze 2%. Uratujmy właśnie ich. To chcę przekazać wszystkim.

Powiedziałeś, że początki nie były wcale przyjemne i łatwe. Czy wtedy wiedziałeś, że bieganie będzie z Tobą na lata?

Daniel: Jak tam zaczynałem biegać to nie. Jednak podczas debiutu na Praskim cały ten klimat zawodów sprawił, że pomyślałem sobie jakie to jest mega. To co mi się najbardziej podoba podczas biegów masowych to może wydawać się śmieszne ale… Tupot nóg. Biegłem z Grześkiem na ostatnim Półmaratonie Praskim. Coś koło 16km powiedziałem do niego „Grzesiek słyszysz ten tupot nóg”, a on na to „Czy Ciebie poje***o?!” <śmiech> Tak było. To jest właśnie fajne w tym. Wychodzisz na start i słyszysz ten tupot. To Cię tak napędza. Cały ten klimat jest mega. Czasami nie jest łatwo. Szczególnie teraz gdy biegam na obecnym poziomie. Często trzeba wychodzić poza strefę, nazwijmy to, przyjemnego biegania. Niezależnie od tego jak czasami jest ciężko i nieprzyjemnie to i tak chce się do tego wracać. Dlatego właśnie kocham ten sport. Nie wyobrażam sobie żeby zrezygnować z biegania z własnej woli. Biegając uspokajam i układam swoje myśli. Czasami wole pobiegać sam, a czasami pojawia się jakieś wypalenie. Wtedy uciekam do grupy, żeby z nimi pobiegać i złapać na nowo motywację. Od tego jest grupa biegaczy, żeby się wspierać. No i się wspieramy.

Czy jest jakiś bieg, który zajmuje szczególne miejsce w Twoim sercu?

Daniel: Wiadomo, że zawsze ten pierwszy bieg to będzie maraton 2017. Miałem jednak wyjątkowy bieg w 2018 gdy mieszkałem w Belfaście. Biegłem w Stormont Park na 5km. Już wcześniej biegałem po tym parku i tak mi się spodobało, że musiałem tam wystartować w zawodach. Co jest najlepsze w tym wszystkim to fakt, że zająłem 4 miejsce OPEN. Miałem tam chyba 20min 38sek. Co ciekawe biegłem cały czas trzeci i nagle nie wiadomo skąd pojawił się jakiś gość. Jakby z krzaków wyskoczył i wyprzedził mnie przed samą metą <śmiech> Na początku była mega górka. Wbiegając pod nią miałem czas około 6min. Na prawdę mocna górka… za to jak zbiegałem to miałem 3min 40sek. Dlatego tak go zapamiętałem. Wyjątkowy bieg i wyjątkowo piękne miejsce. Zakochałem się w tym mieście. Na pewno tam wrócę i chciałbym  zabrać naszą biegową rodzine Street Run Radom. Mają mega rozwinięte ścieżki biegowe. W Belfaście przebiegłem też maraton i właśnie z tamtąd mam obecną życiówkę czyli 3h 48min. 

Najtrudniejszy bieg w Twojej dotychczasowej karierze?

Daniel: 41 Maraton Warszawski z 2019 roku. Nie ukończyłem go. Byłem mega przygotowany, ale żołądek nie wytrzymał presji. Już po pierwszych kilometrach traciłem dużo siły. Jeszcze przed biegiem zamiast się rozgrzewać spędzałem czas  na wymiotowaniu. Monia pytała się co się dzieje. Przecież jeszcze chwilę temu wszystko było ok, a tu nagle… Już wtedy wiedziałem, że będzie cieżko. Do 14 km próbowałem i walczyłem. Potem trochę spacerowałem i przeplatałem to z bieganiem mając nadzieję, że może coś puści. Ostatecznie postanowiłem zejść z trasy. Nie było żadnego sensu biec gdy robiło się niebezpiecznie. Miałem zimne poty i mroczki. Zaczynało mnie powoli odcinać. Ciężko było się z tym pogodzić… Z drugiej strony cieszę się, że tak się stało. Czuje, że wróciłem silniejszy.

 

Wiele startów na różnych dystansach w Twoim wykonaniu podczas sezonu 2019. Jak oceniasz miniony rok? 

Daniel: Początek był kiepski. Kuba przygotowywał mnie na łamanie 20 minut w biegu na 5km. Jednak przytrafiła się kontuzja. W grudniu 2018 miałem zapalenie torbielowate łąkotki w lewej nodze. Lekarze troszkę postawili mnie na nogi. Niestety pazernie podszedłem do tematu. Postanowiłem pobiec na biegu WOŚP 2019 w Radomiu. Tak rekreacyjnie… Noga przestała trochę boleć. Zostałem otejpowany. Pobiegłem i poślizgnąłem się. Wykręciłem nogę… Do treningów wróciłem tak na prawdę dopiero od marca. Straciłem bardzo dużo z formy. Początkowo plan Kuby polegał na tym, żeby ustabilizować tętno. Było mega cieżko. Myślałem, że będzie lżej ale czułem się jakbym zaczynał bieganie od kilkunastu kroków wstecz.To bieganie nie było przyjemne. Znowu była walka z organizmem, żeby to wszystko grało jak należy. Gdyby nie mój trener Kuba to nie wiem czy bym wrócił do biegania na takim poziomie jak teraz biegam. Było mega cieżko ale wróciłem.

Zaczęły się starty na 5 i 10km. W maju już powoli wracałem do formy z przed kontuzji. Potem wpadła życiówka na Półmaratonie Praskim (1h 37min) pod który przygotowywał mnie Kuba. To był też swego rodzaju test przed Maratonem Warszawskim. Wypadł bardzo dobrze. Pozostał nawet lekki niedosyt bo czułem, że mogę więcej. Biegło mi się rewelacyjnie. Grzesiek i Łukasz zrobili ze mnie zająca bo ten pod którego się podczepiliśmy strasznie szarpał tempo. Ten bieg też zostanie mi długo w pamięci. Nawzajem się motywowaliśmy i ciągnęliśmy. Było mega fajnie. Potem był Maraton, na którym już wiemy co się stało. Odbiłem to sobie na Biegu Niepodległości w Radomiu na 10km. Tam tez zrobiłem życiówkę. 41 minut z haczykiem. Tak więc początek kiepsko ale ostatecznie skończyło się ok i jest fajnie.

Twoja obecna forma onieśmiela. Na Biegu WOŚP 2020 zabrakło kilku sekund, żeby złamać 19 minut. Co czułeś na mecie po takim wyczynie?

Daniel: 19min 07sek. Powiem Ci, że nie wiedziałam jaki mam czas bo od ostatniego kilometra nie spoglądałem na zegarek. Nie potrzebne mi to było. Wiedziałem, że mam biec ponad swój stan. Troszkę za szybko się może zerwałem bo tak na pewno bym urwał te sekundy. Mimo to byłem mega zadowolony. Wreszcie mogę powiedzieć, że będę strusiem <śmiech> Koszulka była już dawno. Dostałem ją w prezencie od Anety. Mówiła, że będę strusiem kiedyś. Odpowiedziałem, że tak się stanie gdy będę biegać 5km poniżej 20 minut. Wtedy dopiero mogę ją założyć. Nie należałem jeszcze do tego grona. Teraz się udało i mam nadzieję, że będę mógł w niej biegać <śmiech> i godnie ją reprezentować. Będę ją zakładać na treningi. Na zawodach zawsze chcę biegać w naszej Streetowej koszulce bo jestem mega zadowolony z tej ekipy. Mam jeszcze nawet tą pierwszą, szarą koszulkę SRR. Pamietam pierwsze wspólne zdjęcie podczas Kazików. Nikogo wtedy nie znałem. Pierwsze takie zapoznanie. To już będzie… W Kaziki minie  2 lata. Trzeba będzie imprezę zrobić <śmiech> To jest moja pierwsza ekipa. Nigdy w żadnej innej nie biegałem.

Jak dowiedziałeś się o SRR?

Daniel: Przez internet. Zobaczyłem nas na Facebooku. Poznałem was wszystkich i tak na prawdę taka rodzina się zrobiła z tego. Osób nowych ciągle przybywa ale jest taka główna grupa, która ciągle się spotyka. Wszyscy w jakimś stopniu się szanujemy i pomagamy sobie. To jest bardzo fajne. Wiadomo, że nigdy się nie dogodzi każdemu, ale chciałbym żeby było tak jak jest, a nawet lepiej. Niech wszystko idzie do przodu cały czas. Tak jak mamy teraz te wywiady. To super jest, że będziemy poznawać bliżej osoby w naszym gronie. Każdy będzie mógł opowiedzieć swoją historie jeśli będzie chciał. Bardzo fajny program. Robicie to dla nas biegaczy amatorów i pokazujecie jak bieganie zmienia nasze życie. Zarówno w sprawach zwykłych jak i tych trudnych.  Mega szacunek dla Ciebie, że się tego podjąłeś i sobie z tym radzisz. Mocno wam kibicuję bo pomagacie rozrastać się naszej grupie.

Mam czasami przyjemność obserwować Ciebie na treningach. Powiedz czym różni się klasyczne bieganie od biegania według mądrze ułożonego planu?

Daniel: W klasyczny bieganiu fajne jest to, że wychodzisz kiedy chcesz i biegasz co ci się podoba. Biega się tak jak się czuje i bez presji. Wychodząc pod plan musisz się dostosować. Masz wyzwanie czy sobie z tym poradzisz. Pojawia się już jakaś presja. Ja jestem taką osobom, że jak się podejmuje czegoś to robię to w 100%. Przez ostatnie pół roku odpuściłem tylko dwa treningi. Bieganie pod plan to mądre bieganie jak to mawia Kuba. Do tego jednak trzeba dorosnąć. Mi bieganie pod plan daje satysfakcję i lubię to robić z uśmiechem na twarzy. Co najważniejsze nie czuję się przemęczony tym mądrym bieganiem pod plan. Regeneruję się odpowiednio. Bardzo dużo śpię. Każdą wolną chwilę, gdy tylko mam możliwość, to chętnie zamieniam sobie w małe drzemki. Diety nie trzymam żadnej. Jem to co lubię. W mądrym bieganiu trzeba po prostu cierpliwości. Wszystkim biegaczom amatorom takim jak ja radzę by biegali mądrze. Zdrowie jest najważniejsze. Ja jestem bardzo zadowolony, że mam kogoś kto nade mną czuwa i pomaga mi progresować. Mam nadzieję, że on też jest zadowolony.

Czy bieganie pod plan idzie w parze z treningami w większym gronie?

Daniel: Wiadomo, że trzeba trzymać się planu ale nie dajmy się zwariować temu wszystkiemu. Jeśli mam w planie biegać w tempie 5:40 to wiem, że jeśli pobiegam z naszą rodzinką po lesie w tempie 6:00 to i tak mi to odda. Pamiętajmy, że jesteśmy amatorami. Nie mamy z tego pieniędzy. Mamy mieć z tego przyjemność, a przy okazji jeśli uda się coś osiągnąć to fajnie. Wydaje mi się, że tak powinno się myśleć.

Bieganie u Ciebie w domu to temat tabu czy wręcz przeciwnie? Jak reaguje rodzina i bliscy na twoja pasję?

Daniel: Mama zna mnie najlepiej. Powiedziała mi, że nie widziała mnie szczęśliwszego niż teraz jestem. Mówi do mnie czasami „Synu odpocznij” bo przychodzę po 10h z pracy, zakładam buty i mówię „Mamo idę się odstresować”. Już jestem na tym etapie gdzie podczas biegania się ładuję. Moi bracia nie biegają, chociaż Karol powoli zaczyna. Mocno mu kibicuję i staram się mu przekazywać rady jak nie popełniać błędów, które kiedyś sam robiłem. Mam też chrześniaka, który jest bardzo za sportem. Kuba nasz grupowy młodzik, który na biegu WOŚP 2020 zdobył pudło w kategorii wiekowej. Potrafi wyjść ze mną i zrobić 15km. Ma tylko 14 lat. Kibicuje mu i myślę, że jeszcze nie raz nas zaskoczy. Odkąd ja się zacząłem tym interesować to pojawiło się więcej rozmów o sporcie w domu. Niektórzy czasami mówią „a po co Ci to”, ale generalnie wszyscy mnie wspierają.

Biegowa pasja to jedno. Czy masz inne hobby?

Daniel: Uwielbiam chodzić na grzyby i ryby. Kocham też góry, ale nie za bardzo mam czas i możliwości na zwiedzanie. Wcześniej była motoryzacja, ale obecnie już tak jakoś niespecjalnie. Zdecydowanie wolę teraz coś przy czym mogę się aktywnie zrelaksować. Uwielbiam też muzykę. Szczególnie trance i polski rap. Najbardziej lubię biegać z Kękę w słuchawkach.

Lada chwila ważne wydarzenie dla wielu biegaczy w Radomiu. Jaki masz plan na Bieg Kazików 2020?

Daniel: Plan jest taki, żeby złamać to 40 minut. Wydaję mi się, że jestem przygotowany. Mam podejść z chłodną głową. Na spokojnie. Zrobić swoją robotę i tyle. Jeśli organizm nie zrobi jakiegoś psikusa to będę walczył. Chciałbym bardzo ale czasami się nie da. No cóż… Jak nie ten bieg to następny. Nie poddam się i będę dążyć do tego, żeby złamać 40 minut na 10km. 

Jakie są Twoje biegowe plany na sezon 2020?

Daniel: Na pewno wspomniane przed chwilą Kaziki. Później Mistrzostwa Świata w Gdyni pod koniec marca. Nie nastawiam się tam na szybkie bieganie. Ciężko będzie się rozpędzić w tłumie ponad 20 tysięcy biegaczy. Ten tupot nóg to mnie chyba rozwali < śmiech>. Mam też porachunki z maratonem. Powiedziałem sobie, że jeśli zdrowie dopisze to go rozj***e. Czyli w kwietniu kierunek Łódź. Wiadomo, że nasze lokalne biegi też będę biegać. Chciałbym też z Wami na Bojko pojechać. Zobaczymy jak to wszystko będzie się układać. Nie wiem czy uda mi się przygotować na te 100km. Narazie tylko pomysł. Zobaczymy co wyjdzie. Na jesień nie ma jeszcze konkretnych planów co do startów. Będziemy chcieli z Kubą powtórzyć scenariusz z wiosny czyli 5, 10, półmaraton i maraton z poprawionymi wynikami.

Czy na zakończenie chciałbyś kogoś pozdrowić? 

Daniel: Pewnie, że chcę pozdrowić. Przede wszystkim pozdrawiam Włodka, który zaszczepił we mnie bieganie. Pozdrawiam też Barbarę. Ona jest moim cichym kibicem. Wie o każdym moim biegu. Zawsze mnie wspiera i chce dla mnie jak najlepiej. Dziękuję jej za to bardzo. Oczywiście nie zapominam też o naszej rodzinie Street Run Radom. Trzymajmy się tak jak się trzymamy, a będziemy się rozrastać. Róbmy to co kochamy.

Przeczytaj również...

W tej samej kategorii

Anna Nowak

Anna Nowak

Niektórzy mogą powiedzieć, że przesadzam, ale bieganie naprawdę uratowało mi życie.

czytaj dalej